Galeria zdjęć:)

DZIEŃ 1 (sobota)

Po całonocnej podróży busem o godzinie 8:30 grupa młodzieży z pszczyńskich gimnazjów stawiła się w Klein Ronnau przy budynku straży pożarnej. Tego dnia (sobota 27 lipca) po zakwaterowaniu, śniadaniu i krótkiej dwugodzinnej drzemce, cała grupa obozowa w składzie: 10 Polaków i 5 Niemców udała się na przystań nad pobliskie jezioro Segeberger See. Tutaj zaprzyjaźniona grupa z klubu jachtowego wzięła wszystkich obozowiczów w rejs małymi omegami. Dość silny, sprzyjający wiatr pozwolił na małe szaleństwo na wodzie. Po wodnej przygodzie przyszedł czas na lunch czyli barbecue potocznie zwany grillem a do tego swojskie wypieki z ciepłymi i zimnymi napojami. Po powrocie do Haus Ronnau wszyscy udali się na wcześniejszy odpoczynek, gdyż poprzednia noc wymagała nadrobienia snu.

DZIEŃ 2 (niedziela)

Dla chętnych wyjazd do kościoła do pobliskiego miasteczka Segeberg. Można było iść pieszo- czyli godzinny spacer w jedną stronę, ale przyjaciel Thomas- strażak z zamiłowania załatwił przejażdżkę wozem strażackim do i z kościoła:) Po mszy świętej przyszedł czas na gry i zabawy integracyjne, po których wszyscy udali się na dwugodzinny spacer po Kleine Ronnau. Najstarszy budynek w miasteczku, najbogatsza dzielnica oraz stary młyn- to główne punkty, które zainteresowały grupę polsko-niemiecką. Po powrocie do miejsca noclegowego lekcje kung-fu, belgijka i inne tańce a także śpiew przy akompaniamencie gitary.

DZIEŃ 3 (poniedziałek)

Tego dnia wycieczka do Lubeki- miasto w północnych Niemczech w kraju związkowym Szlezwik- Holsztyn. Jest jednym z większych portów morskich w Niemczech, a dawniej było głównym miastem Ligi Hanzeatyckiej. Świadectwem dawnej świetności „Miasta Siedmiu Wież” jest zachowany zespół zabytkowy Starego Miasta z licznymi zabytkami architektury z XIII–XVI w. z dziełami gotyku ceglanego (m.in. kościołem Mariackim) na czele. W 1987 roku hanzeatyckie Stare Miasto w Lubece zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Dzięki wizycie w muzeum Hanzy z polską przewodniczką, młodzież mogła poznać historię tego miejsca.

Po powrocie wspólne zabawy integrowały i tak już dobrze zgraną grupę polsko-niemiecką. Były krzesełka, pantomima, „pif-paf” a także podchody.

DZIEŃ 4 (wtorek)

Poranny deszcz nie nastrajał zbytnio optymizmem, ale młodzi entuzjaści pełni wiary wstali dość wcześnie by wyruszyć na kolejną przygodę- tym razem na spotkanie ze strusiami i naszym Morzem Bałtyckim. Po godzinnej podróży busem dotarli do miejscowości Hohenfelde, gdzie na kilku hektarach żyją sobie strusie. Możliwość zobaczenia wylęgarni, gdzie jaja czekają na wyklucie oraz kilkudziesięciu małych strusi to doskonała lekcja poznawcza tych wspaniałych ptaków. Spacer wśród dorosłych osobników aż do nadmorskich klifów zwieńczył zwiedzanie strusiej farmy. Na obiad strusina z frytkami- niestety nie każdemu zasmakowała, gdyż wcześniejszy, bliski kontakt z daniem głównym skutecznie zniechęcił do jego skonsumowania.

Kolejną atrakcją tego dnia były zabawy na plaży nad Bałtykiem. Niestety niezbyt długie, gdyż deszcz bezlitośnie nie ominął tej części morza i lunęło znienacka. Wieczorem były zakupy i gry zespołowe.

DZIEŃ 5 (środa)

Nastąpiła mała zmiana planów z uwagi na niezbyt korzystne prognozy pogody. Zamiast wyjazdu do skansenu- wycieczka na wyspę Fehrman, gdzie atrakcjom nie było końca. Na początek akwarium morskie. Niezliczone gatunki ryb i roślin morskich cieszyły oko wszystkich zwiedzających. Najbardziej atrakcyjny okazał się jednak tunel, w którym nad głowami przemieszczały się płaszczki, rekiny i inne znamienitości z morskich głębin. Następna atrakcja to Galileo- centrum nauki- coś na kształt polskiego „Kopernika” w Warszawie. Prawa fizyki nie mają tutaj tajemnic- wszystkiego można spróbować i odkryć mnóstwo ciekawych a jakże prostych, z życia wziętych sytuacji.

Następny punkt to doświadczenia w ciemności- opaska na oczach, laska w ręce i można się poczuć jak niewidomy, przemieszczający różne pomieszczenia po omacku. Można też sprawdzić jak widzi człowiek po narkotykach, dopalaczach i po spożyciu alkoholu, a także ile barier w życiu codziennym muszą pokonać niepełnosprawni ludzie poruszający się na wózku inwalidzkim.

Na koniec spacer po porcie z widokiem na niemieckiego U-Boota z czasów wojen światowych.

Kolejny dzień, który można zaliczyć do bardzo udanych.

DZIEŃ 6 (czwartek)

Ze względu na piękną pogodę od sama rana, początek dnia młodzież spędziła na plaży nad Morzem Bałtyckim. Relaks na piasku z książką w dłoni, gra w „czółko”, spacer po molo wypełniły wspaniale czas. Około południa wyjazd busem do skansenu w Molfsee, a tutaj powrót do przeszłości… Skansen Molfsee w imponujący sposób prezentuje codzienną i kulturową historię wiejskiego Szlezwiku-Holsztynu. Na 40 hektarach można zobaczyć 60 zabytkowych budynków z XVI-XX wieku , które zostały rozebrane w innym miejscu w Szlezwiku-Holsztynie i duńskim regionie przygranicznym i odbudowane w Molfsee. Trzygodzinna wędrówka wystarczyła zaledwie na powierzchowne poznanie historii tego regionu. To niezwykłe miejsce przeniosło wszystkich uczestników obozu w daleką przeszłość na kilka godzin.

Wieczorem do północy wspólny śpiew anglojęzycznych utworów przy akompaniamencie 2 gitar- taka mała pożegnalna impreza, gdyż w sobotę wcześnie rano powrót do Polski…

DZIEŃ 7 (piątek)

Po zdecydowanie za krótkiej nocy, o poranku pora na pakowanie, gdyż powrót z teatru na powietrzu przewidziany był przed północą, a wczesnym rankiem następnego dnia wyjazd do Polski. Po lunchu spacer do Bad Segeberg, gdzie po ostatnich zakupach pamiątek wszyscy udali się do muzeum nietoperzy. Niesamowite miejsce ukazujące życie i rozwój tych maleńkich ssaków. Wiele ciekawostek a wśród nich takie, które  niejednego zaskoczyły, np. w jaki sposób batmanki zjadają banana:) Następnie wejście do jaskini- naturalnego środowiska nietoperzy, w której zimą mieszka ich tam ok. 20 tysięcy.

Na koniec największa atrakcja- widowisko w tetrze pod gołym niebem… Co roku od czerwca do sierpnia w Segebergu odbywa się spektakl, na który przybywają widzowie z całych Niemiec. Tym razem można było zobaczyć przygody dzielnego Winnetou, którego oglądało prawie 7 tysięcy fanów. Niesamowita sceneria, zwierzęta i efekty specjalne powodują, że łatwo można się przenieść do czasów kowbojów i Indian. Spektakl zwieńczył pokaz sztucznych ogni przy akompaniamencie muzyki.

Niestety wszystko co dobre i piękne szybko się kończy i chociaż dziewczyny ostatnią nockę spędziły na rozmowach to czas pożegnania nadszedł nieubłaganie… Podziękowaniom nie było końca…

Odjeżdżaliśmy z nadzieją na spotkanie za rok u nas w Pszczynie.